Wyprawa do Grecji – Dzień 15

Lezhe – Divjake

Z hostelu zbieramy się niespiesznie, bo jest już godzina 8:20. Pakujemy sakwy na rower i mocujemy wszystko i przed 9:00 startujemy. Wczorajszy dzień był rekordowy jeśli chodzi o wypite płyny – aż 12 litrów!!!!

Przed drzwiami z hotelu zagadali do nas Polacy, którzy podziwiali wyczyn i śmiali się, że przyjechali tu samochodem ;p

Najgorętszy dzień, termometry pokazywały 39 stopni.  Szukaliśmy bankomatu i burka – specjału charakterystycznego dla Bałkanów (ciasto filo przekładane mięsem, serem, szpinakiem lub ziemniakami). Kto będąc w Albanii nie spróbował, musi to zrobić koniecznie!

Marcin robi perfekcyjne zdjęcie roweru między uliczkami. Dalej jedziemy z samochodami i między nimi przeciskamy się w korku.

Około 80 kilometra trąbi na nas samochód, my przyzwyczajeni, że chce nam pokazać, że droga rowerowa jest na pasie obok a on… wyciąga z lodówki samochodowej dwa zimne redbull’e i nam daje 🙂 Nasze miny muszą być  bezcenne, jesteśmy zszokowani tą sytuacją i mega uradowani. Sztos, z jakim szacunkiem niektórzy traktują tu podróżników…

Na nocleg docieramy na plażę, na która długo jedziemy po piaszczystej drodze. Wokół prawie nie ma ludzi. Jesteśmy w szoku, bo po plaży ludzie jeżdżą autami!

Wchodzimy do wody i kąpiemy się. Potem rozkładamy namiot i myślimy, że będzie super noc z gwiazdami i morzem. ale.. zrywa się porywisty wiatr i przenosimy się dalej od morza, w krzaki. Mniej wieje, ale martwimy się, czy namiot wytrzyma ten porywisty wiatr.

Ciężko jest zasnąć, ale po kolacji jakoś się udaje.

Pozostałe wpisy